To był nasz ostatni teamowy Burnowy wyjazd w tym sezonie. 10 dni temu magiczne wschodzące słońce i 30 euro mandatu witają nas na otwartej austriackiej autostradzie za Wiedniem. FM 4 gra w głośnikach, chłopaki z tyłu śpią. Brelok z założoną czapką na oczy zamruczał do mnie "Czuję że zrobimy dobry materiał".
"Oby była pogoda"
"Będzie bratku, daj głośniej muzyke..."
8:00 dzwoni budzik, za oknem paryski błękit, Brelok, Wojtek skręcają wiązania, kamerzysta ciupie w Angry Birds. Tomek wypada z łazienki - "Co Panowie, będzie robota, idziemy grubo... Jak jest Wojtuś?"
"Jest dobrze Tomuś."
"To mi się podoba Wojtuś. Blerokko zrobisz śniadanie?"
Z balkonu wydobywa się szalony okrzyk Breloka "Izabelaaaaaa, gdzie jesteeeeeś? Dlaczego mnie wczoraj zostawiiiłaaaaś! He he, zaraz zrobię śniadanie..."
Przez następne 4 dni nie opuszało nas słońce, dobry humor i głupie żarty.
Większość tych dni spędzieliśmy na działaniach w puchu.
Dzień strachu.
Ostatnie zdjęcie, moje oko nie patrzy już przez aparat, nie widzę Wojtka i w tym samym momencie Brelok krzyczy przez walkie talkie - "Wojtka zabrała lawina!" Nagle czas się zatrzymał albo zaczął biec jeszcze szybciej, ten moment strachu jest nie od opisania, a co czuł Wojtek jadąc z boiskiem piłkarskim pełnym śniegu wie tylko on. Tego dnia wszyscy odrobiliśmy lekcję...
Dwa dni później razem z Brelokiem i Tomkiem ruszyliśmy dalej w drogę. Dotarliśmy na finał snowboardowego fotokonkursu snowparkrally gdzie zajeliśmy drugie miejsce. Mogło być lepiej.
Prosto z Gerlos magiczną drogą dojechaliśmy do Kitzbuhel gdzie czekał na nas piękny kawał sera z solidnym gapem.
Tymi 10 dniami chciałbym podziękować Wojtkowi, Michałowi i Tomkowi za ten sezon. To była magiczna zima i cieszę się że mogłem spędzić ją z Wami, być tam wszędzie i uwiecznić to jak bardzo zmieniacie oblicze snowboardingu w naszym kraju. Dziękuję!